środa, 26 października 2016

Jak pozbyć się niechcianego OC? 3 krótkie historie o toporności towarzystw ubezpieczeniowych

Do trzech razy sztuka – mówi znane przysłowie. Przetestowałem niedawno to powiedzenie na ubezpieczeniach OC samochodu w kilku towarzystwach. Efekt tego wymuszonego testu? Wypadł kiepsko dla owych firm ubezpieczeniowych.

SPRAWA A – windykacja znienacka

Ubezpieczenia są ważne, jednak nie musza irytować.
Do sedna. W ubiegłym roku kupiłem auto w komisie wraz z ubezpieczeniem OC w firmie B, w której samochód ubezpieczył komis. Ta polisa była dla mnie mocno niekorzystna, więc wypowiedziałem ją i  skorzystałem z oferty  firmy C. Minęło kilka miesięcy i pismo windykacyjne przesłała do mnie firma A, w której OC pojazdu opłacał właściciel pojazdu, który sprzedał wóz do komisu. O tym ubezpieczeniu nie miałem zielonego pojęcia i nie widziałem go na oczy. Skąd firma A była w posiadaniu mojego adresu? Ano odprowadzałem do niej swego czasu składki do OFE… Przesłałem więc mail z wyjaśnieniem, wypowiedzeniem ubezpieczenia B, zawarcie umowy z firmą C oraz kulisy zakupu pojazdu. Otrzymałem maila z informacją, że towarzystwo zaakceptowało moje wyjaśnienia i sprawa jest zamknięta. Cóż z tego, skoro po kilku tygodniach znowu przyszło pismo windykacyjne za OC z firmy A. Znowu wyjaśnienia i znowu to samo… Koniec końców zadzwoniłem na infolinię do ubezpieczyciela A i zapowiedziałem skierowanie sprawy do sądu. Dopiero wówczas poskutkowało.

SPRAWA D – groźne pisma i telefony

Ponieważ auto, które kupiłem liczyło już wówczas swoje lata, zdecydowałem się je zezłomować i wymienić na nieco nowszy model. Nauczony doświadczeniem po znalezieniu nowego OC dla drugiego auta z firmy E, wypowiedziałem szybko to z firmy D. I ponownie identyczna historia. Nasycone paragrafami pisma windykacyjne, że trzeba zapłacić, że inaczej straszne rzeczy mi się staną, że ogólnie ze mnie złodziej i zły obywatel. Ktoś znowu gdzieś zawieruszył pismo? No bałagan.

Ubezpieczenie OC jest obowiązkowe.
Co dalej? Ponowne maile i skany ode mnie do ubezpieczyciela D, uznanie przez pracownika firmy D, że skutecznie wypowiedziałem polisę. I co? Kolejne pisma i agresywne telefony z windykacji towarzystwa D. Oj, dostawałem szału, choć zazwyczaj spokojny jestem. Komunikacja? Żart.

SPRAWA C – jak znaleźć ubezpieczenie po numerze PESEL?

No i jeszcze jedna akcja! Po zezłomowaniu starego pojazdu i wyrejestrowaniu go w Urzędzie Miasta przesłałem skany do firmy C wraz ze swoim numerem PESEL i numerem rejestracyjnym samochodu. Jaką odpowiedź otrzymałem? Potężna korporacja nie jest w stanie odnaleźć po tych danych ubezpieczenia samochodu… Opadły mi ręce i napisałem taki oto elaborat:




Szanowna Pani,
z najniższą skromnością odnotowuję, iż niezmiernie wzruszyła mnie przedstawiona przez Panią narracja, iż na podstawie numeru PESEL oraz numeru rejestracyjnego samochodu, nie są w stanie Państwo odnaleźć polisy. 
W załączniku ośmieliłem się zamieścić rzeczony dokument, który dostałem z tego samego maila na adres, z którego pisałem! W tym miejscu wpadła mi do głowy niezwykła wprost INNOWACJA, a mianowicie możecie Państwo odnajdować wysłane maile po mailu Klienta, od którego otrzymujecie Państwo wiadomość, jeśli PESEL i numer rejestracyjny ubezpieczonego samochodu nie znajdują się w Państwa bazie. Myślę, że ten fascynujący pomysł, czyli gromadzenie takich danych jak nr PESEL i rejestracja auta oraz sortowanie poczty wychodzącej mogą posunąć Państwa przedsiębiorstwo w rozwoju o wiele mil świetlnych naprzód. 
Dzielę się swoją tajemną wiedzą z Państwem zupełnie za darmo. Liczę, że pomogłem w podboju świata finansów przez korporację C. 


Łatwo sprzedać, nie sposób  przyjąć wypowiedzenie

Co mnie najbardziej zirytowało w opisanych firmach? Po pierwsze, że działają w identyczny, wkurzający klienta sposób. Z towarzystwem ubezpieczeniowym szalenie łatwo było podpisać umowę OC, załatwić formalności przez telefon. Jednak zakończenie ochrony wymagało ode mnie nieziemskiej odporności psychicznej, odbierania irytujących pism, pisania wielu maili, wysyłania skanów, odpowiadania po raz enty na identyczne pytania, tłumaczenia najbanalniejszych spraw, a przede wszystkim mnóstwa czasu... Żałość.

Brak w towarzystwach asekuracyjnych wewnętrznej komunikacji pomiędzy działem odbierającym pisma od klientów, windykacją i tymi, którzy zamykają sprawy. Nikt nie wie co się dzieje w drugim pokoju, a winnym tego bałaganu okazuje się klient. 

Irytacja z powodu trudności w wypowiedzeniu OC nie może dziwić
Brak ubezpieczycielom inteligencji emocjonalnej, mówiącej - najpierw sprawdzam czemu gość nie płaci składek, a potem dopiero gnębię go i straszę windykacją majątku z powodu długu w wysokości rachunku za dwie filiżanki kawy. No durne to. 

Trudno mi zrozumieć, dlaczego przedsiębiorstwa finansowe działają tak topornie. Dlaczego czynią tak wiele, by zrazić klientów, którzy przecież mogliby niedługo do nich powrócić? Czyżby nachalność sprzedażowa i siłowe trzymanie przy sobie klientów było korzystną strategią? Czyżby niektórzy klienci mieli dość i opłacali nienależne składki? Wątpliwe. Efekt? Odwrotny od zamierzonego. 

Oj coś mi się wydaje, że trzeba coś pozmieniać Szanowni Państwo z Towarzystw Ubezpieczeniowych, bo wkurzacie ludzi. Nie musi być drastycznie, nerwowo i chaotycznie. Chętnie udzielę kilku wskazówek. Podzielę się z Wami wiedzą zupełnie za darmo, tylko błagam, nie męczcie już klientów J  


Brak komentarzy: