środa, 14 września 2016

170 tysięcy osób poszukiwanych listem gończym?

Jest wielu takich co twierdzą, że prądem płyną głównie śmieci. Że do sprzeciwiania się światu potrzebna jest nie lada odwaga. Zatem, gdy ostatnio tak mocno w mediach atakuje się banki, ja przekornie wcielić się w advocatus diaboli i tym samym stanąć w kontrze do większości! Już kilka lat temu „The Economist” napisał: Dzisiejszymi czasy krytyka banków jest ulubionym zajęciem każdego.

Krytyka banków stała się modna. Czy ma uzasadnienie?
Ale przed tym słów kilka zastrzeżenia. Niechaj więc ciska kamieniem taki uczestnik świata finansowego, który jest bez winy. Niech miota nim Klient, który godzinami ślęczał nad umową bankowej usługi, którą próbował pojąć nim ją podpisał. Niech rzuci choćby najmniejszym kamyczkiem doradca, który zawsze dokonywał dogłębnej analizy tejże umowy, by wyjaśnić Klientowi swemu wszelkie zawiłości i ostrzec go przed mieliznami tam czyhającymi. Nie wreszcie ciska z całej mocy ten prezes czy członek zarządu banku, który czynił usilne starania, aby klientowi przedstawić taką umowę, którą ten po przeczytaniu będzie mógł bezbłędnie pojąć. I już nie ważne czy to umowa o najzwyklejszy rachunek bankowy, kartę kredytową czy frankową hipotekę. To rzekłszy nie usłyszałem świstu najmniejszego nawet kamyczka.
 
Każdy z nas może być bohaterem bankowości. Kondycja banków zależy
nie tylko od ich zarządów, ale również od klientów i pracowników. 
A teraz ruszam z odsieczą. Efektem kryzysu finansowego z lat 2007-09 było to, że rządy wielu krajów wspierały bilionami dolarów banki, które podejmowały ryzykowne i nieroztropne decyzje. Wywołało to wściekłość obywateli tychże krajów, których irytowało dopłacanie do „za dużych, by upaść”, podczas gdy prezesi instytucji uratowanych przed bankructwem wciąż inkasowali miliony dolarów pensji. Trend krytycznego nastawienia do banków przelał się również do naszej ojczyzny. I u nas banki mają swoje przewiny, których się nie wyrzekają, ale są one zgoła innego kalibru. 

Warto zaznaczyć, że rodzime banki są stabilne, bo nie pożyczały pieniędzy na potęgę jak ich zachodnie siostry. Żaden rząd nie musiał dopłacić do nich nawet złotówki!

Zwiększenie restrykcji wobec banków może
osłabić ich stabilność, a nawet wyhamować wzrost.
Obecnie wysokość kapitału własnego banków w relacji do aktywów to 9,4% i jest jedną z wyższych w Europie. Zaledwie 4% pożyczek udzielonych przez polskie banki spłacanych jest nieregularnie, podczas gdy w pozostałej części Europy jest to  średnio 10% (obie dane cytuję za raportem World Bank Indicators przedstawionym w Krynicy przez Związek Banków Polskich). Banki aktywnie finansują drobnych i większych przedsiębiorców przyczyniając się do wzrostu PKB Polski przez ostatnie ćwierć wieku.

Jednak to właśnie one, klienci, a szczególnie gospodarka mogą oberwać rykoszetem z powodu niepewności zapowiadanych zdań. Nie chodzi wszak jedynie o podatek bankowy, ale przede wszystkim o kosztowne przewalutowanie hipotek frankowych, zwiększenie wpłat do Bankowego Funduszu Gwarancyjnego z powodu lawiny bankrutujących SKOKów czy zacieśnienie wymogów regulacyjnych.

Potrzebny jest okrągły stół bankowości. Wszyscy ci,
 którym zależy na dobrej bankowości muszą rozmawiać
Sznur wokół bankowej szyi się zacieśnia, a klimat wokół banków jest nadzwyczaj nieprzyjazny. Możliwy skutek? Obniżenie kapitałów własnych i osłabienie stabilności banków, zmniejszenie rentowności i ograniczenie akcji kredytowej, a co za tym idzie ryzyko wyhamowania wzrostu gospodarczego kraju.

Szansą mógłby być "okrągły stół" bankowości zorganizowany choćby  pod patronatem Prezydenta RP, gdzie wypowiedzieć winni się sami bankowcy, instytucje regulacyjne, administracja państwowa czy strona społeczna będąca reprezentacją pracowników (związki zawodowe) oraz klientów (organizacje konsumenckie). Uczestnicy wespół powinni wypracować takie rozwiązania, które z jednej strony naprawią przewiny banków, ale z drugiej strony pozwolą im dalej aktywnie działać i nie uderzą w gospodarkę. Rozmowy mogą pomóc rozwiązać problemy narosłe w bankowości z korzyścią dla wszystkich stron, które miałyby równorzędny głos w tej debacie.

Obraz bankowców w mediach jest 
mocno wypaczony
W bankowości pracuje nas około 170 tysięcy, czyli niemal dwukrotnie więcej niż choćby w górnictwie. Na liście pracowników nie znajdziemy złodziei, gangsterów, ani osób poszukiwanych listem gończym i nie chodzi tu tylko, że każdy z nas pracowników przedstawia zaświadczenie o niekaralności wydane przez sąd. Staramy się jak najlepiej wykonywać naszą pracę służąc Klientom, polskiej gospodarce i  - nie ma co ukrywać - przynieść dochód naszym pracodawcom. Zależy mi na tym, by zmienić medialny obraz bankowca, który to zawód powinien zyskać rangę zawodu zaufania publicznego.  


Grzechy na sumieniu mamy wszyscy, dlatego powinniśmy się spotkać i rozmawiać. Stan naszej bankowości zależy w tak samo prezesa, jak i od każdego klienta, pracownika, czy urzędnika nadzoru. 

Brak komentarzy: