wtorek, 14 lutego 2017

Banki co zrobiłyście doradcom? Czyli 12 powodów, dla których ludzie nie chcą pracować w oddziałach

Podróże kształcą… i męczą

Ponieważ mój samochód ostatnio zaniemógł, to do pracy dojeżdżam komunikacją miejską. Ma to swoje niewątpliwe minusy: podróż trwa 4-krotnie dłużej, marznę na przystankach, kosztuje mnie to dwa razy więcej, wracam zdecydowanie bardziej zmęczony do domu. Wśród tych minusów dostrzegam jeden plus: poczytam książkę... no i ostatnio zdarzyło mi się spotkać znajomego, z którym pracowaliśmy - w jednym z nieistniejących już banków 8 lat temu - jako doradcy firmowi. Od czasu wspólnej roboty Jacka już nie widziałem ani wirtualnie ani realnie.  

Dialog o szczęściu

- I co tam? Pracujesz dalej w banku? – zapytałem jako stary bankowiec. – Oj, od dawna nie. Jestem kierownikiem logistyki w dużej firmie. Cieszę się, że już nie haruję w banku, tamta robota to jakaś masakra – odpowiedział mój stary kompan. Nie zdziwiłem się zanadto, bo przypomnieli mi się inni moi znajomi z banków, którzy zmienili profesję.

Ścieżki kariery

Żaden z moich branżowych kolegów nie chciałby już wrócić do pracy doradcy, a podążyli różnorakimi ścieżkami zawodowymi. Gdzie się odnaleźli? Ano w biurze rachunkowym, urzędzie miasta, na wyższej uczelni, w salonie samochodowym, w korporacji informatycznej, jako przedstawiciele handlowi, na własnej działalności gospodarczej, a nawet w klubie fitness. Niektórzy zostali właścicielami własnych agencji: ubezpieczeniowych, leasingowych, czy placówek partnerskich banków. Wśród znajomych nie spotkałem nikogo, kto żałowałby, że przestał obsługiwać klientów, że nie sprzedaje już kredytów, kont, czy inwestycji. Przemawiała przez nich ulga, że nie muszą tego robić, że wyrwali się, że nigdy tam nie wrócą...

Co zraża adeptów bankowości?

Zaskakujące to dla tych, którym praca w banku kojarzy się jeszcze z jakimś rodzajem prestiżu i niezłych zarobków. Chciałbym wyszczególnić kilka powodów, dla których ludzie tak strasznie nie cierpią pracy na stanowisku doradcy w banku, powodów o których najczęściej opowiadały mi moje koleżanki i koledzy.

1. Nieustanny stres

Praca na stanowisku doradcy to nieustanne ściganie się z czasem, ogrom obowiązków, konieczność doskonałej znajomość procedur, z których przeszkolono pobieżnie lub wcale, odpowiedzialność za ewentualną pomyłkę w liczeniu wpłat i wypłat (także finansowa), rozmowy z niezadowolonymi klientami oraz  akwizycja, o czym jeszcze napiszę. Niektórzy managerowie tracą hamulce przymuszając do realizację zadań niemożliwych, bądź wątpliwych etycznie. Toteż doradców dręczą dylematy moralne, sprzeczności pomiędzy tym co nakazuje się im robić, a tym co uważają za słuszne, etyczne. Wyrzuty sumienia, kontrola, presja, konieczność działania szybko i często po omacku, niepewność, potęgują stres do tego stopnia, że wielu pracowników korzysta z pomocy psychologów.

2. Presja na wynik

Praca na stanowisku doradcy wiąże się z ciągłą presją na realizację wyniku, zwaną przez bankowców „ciśnieniem sprzedażowym”. Sprzedaż, sprzedaż, sprzedaż – za wszelką cenę. Tu warto pozbyć się kręgosłupa moralnego. Ale nie każdy potrafi działać niegodziwie, większość osób czuje się z tym kiepsko.

3. Kontrola i rozliczanie

Telefony, spotkania, estymowana sprzedaż, czyli codzienne spotkania z przełożonym przy tablicy, gdzie jak przy magicznej kuli doradca przewiduje ilu klientów zechce odebrać telefon, umówić się na spotkanie i skorzystać z linii kredytowej dla małej firmy… Zdarza się też „motywacyjny coaching” w rodzaju: „Jak ci się nie podoba to jest X chętnych na twoje miejsce”, „Nie ma ludzi niezastąpionych”, „Tam są drzwi”. Czasami manager dla smaku spotkanie okrasza wulgaryzmami. Codziennością są również rytualne maile z wynikami sprzedażowej harówy, rankingi, słupki, pochwalne peany i straszliwe przestrogi. Ten wyścig szczurów niweczy pozytywne nastawienie wielu doradców i odbiera im wiarę w siebie,

Znam ludzi, którzy nienawidzili przychodzić do pracy w oddziale, dręczyła ich bezsenność lub wieczorami coraz częściej raczyli się procentowymi napitkami, by zapomnieć o „przyjaznej atmosferze w młodym dynamicznym zespole”.

4. Ciągłe zaczynanie od zera

Pamiętaj, wyścig sprzedażowy nigdy się nie kończy! Każdy miesiąc to nowy początek walki o wynik, doradca wciąż zaczyna od zera, a jego zmagania nigdy się nie kończą. Jest tak dobry jak jego ostatni wynik. Jeśli jakaś praca przypomina tą, którą wykonywał Syzyf tocząc olbrzymi kamień pod górę, to z pewnością najwięcej o tym mogą powiedzieć osoby wykonujące zawód doradcy. Dołujące.

5. Więcej i więcej

Plany i wymagania nieustannie się zwiększają. Nie istnieje coś takiego jak wystarczająco, optymalnie, bo zawsze przecież mogłoby być więcej. Jak osiągniesz pewien poziom, to za miesiąc chcą od ciebie więcej. To po prostu wyczerpujące…

6. Niepewność jutra

Dziś jesteś, ale jutro może cię nie być. Wystarczy, że powinie ci się noga i stracisz robotę. Jeśli nie uda się skutecznie sprzedać jakiegoś produktu to nie dostaniesz premii, więc trudno zaplanować kolejny miesiąc.Ludzie zmieniają się często, mało kto wytrwa w jednym banku kilka lat. Zazwyczaj ludzie w jednym miejscu są rok, może dwa, a czasem i kilka miesięcy. Wciąż zmieniają się zasady premiowania, co rujnuje poczucie stabilności.

7. Konieczność natręctwa

Presja na wynik powoduje, że większość doradców tak nachalnie wydzwania do klientów namawiając ich na wszelakie produkty bankowe. Niewielu znałem ludzi, którzy lubili codzienne telefonowanie do klientów zwane „obdzwonkami”, nagabywanie o spotkanie, nieustanne proponowanie coraz to lepszych „atrakcyjnych ofert” i promocji. Chyba mało który doradca czuje się z tym komfortowo.

8. Utrata pewności siebie oraz niska samoocena

Taki codzienny kierat odbiera pewność siebie, wysoką samooceną i poczucie własnej wartości. Łaszenie się, przepraszanie, uległość, niepartnerskie relacje z klientami, przełożonymi i innymi. Kto stoi w hierarchii niżej od doradcy?

9. Przylepiony uśmiech

Ach jaki musisz być szczęśliwy. No muszę! – rzecze wielu bankowców. Niestety na stanowisku doradcy w banku nie sposób, by być niezadowolonym, smutnym, zły dzień trzeba wyprzeć. Takie udawanie na dłuższą metę męczy. Gdy zdarzy ci się obsługiwać trudnego klienta, a ten wyżywa się na tobie, ty musisz zachować spokój, być uprzejmy, konkretny i odpowiadać w taki sposób, aby uspokoić niezadowolonego petenta. Tu przyda ci się cholernie twarda skóra.


10. Wszędzie jest identycznie

Doradcy do hermetyczne środowisko, wędrują od banku do banku. W rezultacie wszyscy wiedzą po jakimś czasie jak jest wszędzie. I co? Wychodzi, że wokół praca wygląda niemal identycznie, czyli jak tania agresywna akwizycja… Chyba żaden z banków nie chce się wyróżnić tym, że do doradców i ich pracy podchodzi w bardziej ludzki, partnerski sposób. Oby zmieniło to niskie bezrobocie i rynek pracownika.

11. Stojące w miejscu wynagrodzenia

Trudno uzyskać podwyżkę, aby ją dostać często musisz się zwolnić i… przejść do innego banku. Nieraz nowe osoby na wejściu dostają więcej niż ci, którzy pracują od dłuższego czasu. Coraz częściej słyszy się, że zarobki w sieciach handlowych są wyższe od tych, które otrzymują bankowi doradcy. Czy banki to instytucje dla panien i kawalerów mieszkających przy rodzicach, którym niewiele trzeba do przeżycia?

12. Pranie mózgu

Wmawianie w jak wspaniałym miejscu się pracuje. Tymczasem praca jest odhumanizowana. Szczególnie aktywnie takie brednie przekazywane są na szkoleniach motywacyjnych. Z gruntu wiesz, że mówią ci bzdury, ale musisz udawać, że kupujesz bajkę. Ot podwójna rola i zwykłe zakłamanie, które zraziło wielu moich znajomych.

Zróbcie coś Banki Kochane

Wiem, że wypowiadam ocenę ta zapewne subiektywna, może generalizującą, niekiedy nazbyt ostrą. Odzwierciedla ona opinię wielu moich znajomych, z którymi rozmawiałem o tym, jak oceniają swoją dawną pracę w banku. Okrutne to były opinie, których skrywać nie zamierzałem.

Dlaczego więc drogie banki tak wiele czynicie, by zrazić do siebie personel, przestraszyć go i precz przegonić? Jeśli standardy są zgoła inne, to dlaczego pozwalacie, by praktyka stała się patologią? Może czas uciąć łby czarnym owcom kreującym zły PR.

Nie twierdzę, że nie ma zadowolonych doradców, niemniej opinie, które przytaczam są bardzo powszechne. Praca w oddziale kiepsko się kojarzy. Zróbcie coś banki kochane, by wejść na europejski level. Nie żyjemy w republice bananowej. Wyższe standardy wszystkim się opłacą. Nie upupiajcie doradców, bo klienci chcą mieć po drugiej stronie pewnego siebie partnera.

Brak komentarzy: